Napaść na dziennikarkę Tygodnika Podhalańskiego!
Zawsze oburzają mnie takie zdarzenia.
I zawsze będę stawał w obronie moich koleżanek i kolegów, którzy są napadani podczas wykonywanie swojej pracy.
Ryzyko utraty zdrowia czy nawet życia, jest wpisane w zawód dziennikarza. Z tym, że to ryzyko istnieje wtedy gdy, aby przekazać światu informacje udajemy się w naprawdę niebezpieczne miejsca.
Za takie trudno uznać lokal w którym odbywa się spotkanie parafin dotyczące odwołania księdza. I nie ma tu znaczenia, kto w tym sporze ma rację. Było to ważne wydarzenie dla lokalnej społeczności a zaproszenie na nie dotarło do redakcji Tygodnika Podhalańskiego.
> Add a comment >Czytaj więcej: Napaść na dziennikarkę Tygodnika Podhalańskiego!
Rockowe Niepołomice
Do tego, że Dni Niepołomic zwykle są deszczowe już chyba każdy się przyzwyczaił. Do tego, że goszczące w tym czasie w Niepołomicach gwiazdy świata muzyki nadają temu szczególnemu świętu niesłabnącego blasku, nie ma żadnych wątpliwości. W ten weekend odbyły się już XXVII Dni Niepołomic. Program tegorocznych obchodów jak zwykle przyciągał swoją atrakcyjnością. Wczoraj – już po raz trzeci – Niepołomice bawiły się z Letnią Sceną Eski, a gwiazdą wieczoru był zespół Braci, założony przez Wojciecha Cugowskiego i Piotra Cugowskiego.
Przed 21.00 pod sceną w Niepołomickim Parkurze zgromadzili się nie tylko Niepołomiczanie, ale i liczni goście. Dzięki popołudniowym, obfitym opadom deszczu fani pod sceną mogli poczuć się niczym na Woodstocku.
> Add a comment >Król jest tylko jeden!
Campeones, campeones, ole, ole ole! – wybrzmiewa od wczorajszego wieczora na ulicach nie tylko Madrytu, ale i innych miast Europy, a także we wszystkich domach, w których mieszkają właściciele serc oddanych Galaktycznym z Concha Espina 1 w Madrycie. Trzynastka okazała się nie taka pechowa dla Królewskich…. Są tacy ludzie, są takie luby, które wydają się być niejako stworzone do wygrywania Ligi Mistrzów. Taki właśnie jest Real Madryt! To był dziwny finał. To był niecodzienny finał. Doświadczenie wygrało z piłkarską brawurą. Cierpliwość i wyrahowanie wygrało z brakiem pewności siebie. Proste błędy zaważyły na losie spotkania. Ktoś dobrze powiedział, że finałów się nie rozgrywa, finały się wygrywa. Ja powiem więcej, finałów nie wygrywa się nogami, finały wygrywa się głowami. Wszystko co dobrego, albo złego wydarza się w takich meczach, ma swój początek jedynie w głowach piłkarzy. Naprawdę silny jest ten, kto wytrzymuje to obciążenie, ten niesamowity stres. Zwycięzcą jest ten, kto potrafi udźwignąć ciężar takiego spotkania. Po raz trzeci z rzędu Królewscy wkroczyli na pierwsze miejsce najważniejszych rozgrywek klubowych w Europie. To nie jest żaden przypadek, że znowu się tam znaleźli.
> Add a comment >PPMiD: Częstochowa-Kluczbork-Koniecpol
Typowo polska kuchnia, posiłki serwowane niemal w tempie baru mlecznego, choć jakościowo znacznie lepsze (nie mam nic do barów mlecznych, bardzo je lubię, ale wiadomo, że jest to zawsze opcja niskobudżetowa). Tu było znacznie wykwintniej i zaskakująco tanio, jak na jakość i szybkość. Lokal zdecydowanie wart polecenia.
Hasta el Final!
Dokonało się… Real Madryt został pierwszym uczestnikiem tegorocznego finału Ligi Mistrzów w Kijowie. Wprawdzie wczorajszy mecz zakończył się remisem 2:2, ale zaliczka z pierwszego meczu dała Królewskim awans do upragnionego finału.
Mecz zaczął się bardzo intensywnie. Goście z Bawarii atakowali szaleńczo i już w 3 minucie zdobyli bramkę dającą im nadzieję na wyeliminowanie Galacticos. Na szczęście już w 11 minucie po dośrodkowaniu Marcelo idealnie ustawił się, dość mocno krytykowany w tym sezonie, Karim Benzema i wpakował piłkę praktycznie do pustej bramki. Terminowy czas pierwszej połowy minął w mgnieniu oka. W doliczonym czasie gry pierwszej części spotkania piłka uderzyła w rękę Marcelo i to była jedyna na tamten moment kontrowersyjna sytuacja, gdyż sędzia nie podyktował rzutu karnego.
Druga połowa zaczęła się szczęśliwie dla gospodarzy. Ogromny błąd popełnił bramkarz Bawarczyków. Do tej pory trudno zrozumieć czy Sven Ulreich chciał piłkę złapać, a w ostatniej chwili zorientował się, że nie może bo to podanie od zawodnika jego drużyny? Czy może od początku chciał piłkę wykopać, ale stracił równowagę? Niezwykle trudno jest to ocenić. Faktem jest jednak, że po raz drugi w tym meczu, Karim Benzema znalazł się w odpowiednim czasie w odpowiednim miejscu i po raz drugi zdobył bramkę dla swojej drużyny. W 63 minucie Keylora Navasa pokonał James. Do przejścia z piekła do nieba Bawarczyków dzielił tylko jeden gol, którego jednak nie udało się zdobyć.
> Add a comment >Monachijski czyściec
„Kopanina” napisał po pierwszej połowie wczorajszego meczu do mnie znajomy i zajął się jak mniemam „ciekawszymi” rzeczami niż oglądanie półfinałowego meczu Ligii Mistrzów. Cóż, jego strata…
Wprawdzie początek pierwszej połowy był niespokojny, urywany, ale zacięty i przetrzymanie tego czasu gwarantowało całkiem sporo emocji. Zawodnicy obu klubów próbowali zdobyć trochę przestrzeni na boisku i „ustawić mecz pod siebie”. Niefortunnie rozpoczął się mecz dla gospodarzy, gdyż już w pierwszych minutach, ze względu na kontuzję, za burtę wypadł Robben, a niedługą chwilę po nim taki sam los spotkał Boatenga. Bawarczycy stanęli przed bardzo trudnym zdaniem już na samym początku meczu. Musieli nie tylko szybko dostosować się do nowych warunków, ale również racjonalnie rozkładać swoje siły, gdyż trenerowi Bayernu została możliwość wymiany już tylko jednego gracza. Mimo to, wyglądali bardzo dobrze na tle zawodników Realu, którzy w tej szarpanej grze często się gubili. Marcelo wyglądał jakby go podmienili w szatni, Isco nie mógł rozwinąć żagla, by wypłynąć na pełne morze. Po akcji ofensywnej Realu, wspomniany już Marcelo, nie zdążył wrócić w szeregi obronne, co wykorzystał Kimmich. Do końca wydawało się, że Bawarczyk będzie dośrodkowywał piłkę z lewej strony i tak też myślał bramkarz Królewskich wychylając się w nieodpowiednią stronę, gdyż zawodnik Bayernu uderzył bezpośrednio na bramkę i mimo, że piłka otarła się o rękawicę Keylora Navasa, ostatecznie wpadła do bramki (28’). Bawarczycy mieli kilka świetnych okazji, ale nie udało się im na nowo pokonać goalkeeper’a gości. Natomiast znacznie ożywiony Marcelo w 44 minucie uderzył z dystansu na bramkę gospodarzy i trafił idealnie przy słupku. „Gol do szatni” na pewno dodał Królewskim wiary w siebie, a przysporzył kłopotów Bawarczykom.
> Add a comment >Awans w cieniu tragedii
Aktorzy zeszłotygodniowego spektaklu pt. "CR7 i Galaktyczna spółka", podczas którego ręce same składały się do oklasków nawet najbardziej wybrednym odbiorcom, w czasie wczorajszego występu na "deskach własnego teatru" sprawiali wrażenie jakby zapomnieli swoich ról, które tak dobrze odgrywali w ostatnich tygodniach.
Po pierwszym meczu wydawać się mogło, że nic złego nie może spotkać Królewskich w rewanżu, zwłaszcza na swoim terenie. Nic bardziej mylnego. Królewscy nie wzięli lekcji z porażki w rozegranym dzień wcześniej meczu swoich „kolegów z sąsiedztwa”. Już w drugiej minucie po podaniu byłego zawodnika Realu – Samiego Khediry do siatki Galaktycznych trafił Mario Mandžukić. Ten gol wpłynął mentalnie na obie drużyny: dodał wiary i pewności graczom Juventusu, a zdezorganizował Real Madryt. Jeszcze w pierwszej połowie (37’) po raz drugi pokonał Keylora Navasa wspomniany wcześniej Mandžukić. Królewscy drżeli w swoich zasiekach, a gracze Juventusu nabierali rozpędu. Byli świetnie zorganizowani w obronie i mądrze grali w ataku.
> Add a comment >